Któraś z czytelniczek zasugerowała, że może powiedziałabym coś więcej o sobie. Także niech będzie, dzisiaj post poświęcony mojej osobie.
Mam na imię Wioletta – to już wiecie. Wiecie też, ze studiuje podyplomowo, trochę bo szef mi kazał, a trochę z własnej woli i tak szczerze mówiąc dobrze się na tych studiach czuję. Zwłaszcza że nie ja je opłacam ;p
Skończyłam Uniwersytet Jagielloński i wychodząc z jego murów, myślałam, że mogę złapać pana Boga za nogi. A potem przyszło życie i okazało się to o czym Wam pisałam. Że produkcja magistrów, że kupno tytułu, że nieważne, gdzie sie obronicie. Że nawet nieważne, czy si obroniliście. Ani nikt o to nie pyta, ani nikt nie weryfikuje.
Znam osobę, która pracowała w jednej ze szkół językowych, a na wstępie nie musiała ani pokazać dyplomu, że w ogóle studiuje anglistykę, ani że robiła kurs pedagogiczny.
Takie czasy…
czasyszkolne 